Tytuł: ,,Książę Mgły"
Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 198
Moja ocena: 10/10
Mało kto wierzy w miejscowe legendy, ludzie uważają je za bajki, za coś co nigdy nie może się zdarzyć. Tylko co by zrobili, gdyby wszystko co mieli za fikcje, stało się w realu? Postanowią zostać czy opuścić miejsce zamieszkania?
Zwyczajna rodzina, która pragnie tylko uciec od wojny- Carverowie. Mama i tata, Alicja, Irina oraz Max. W 1943 roku przyjeżdżają do osady rybackiej na wybrzeżu Atlantyku. Postanawiają zamieszkać w domu Fleischmannów, których dotknęła tragedia. W wieku 9 lat ich syn utonął w morzu. Był to dla nich olbrzymi cios. Teraz wokół tej posiadłości dzieją się różne dziwne rzeczy. Głównych ich świadkiem jest chłopak, Max. Odkrywa posągi artystów cyrkowych, siostra Irina przygarnia dziwacznego kota. Po tym jak rodzeństwo poznaje Rolanda i jego dziadka, dowiadują się o Księciu Mgły. I od tamtej pory jest coraz gorzej.
Rzadko książki, które czytam nie mają żadnych wad. Ta pozycja jest jedną z nielicznych. Wszystko co było zawarte w tej książce przemawiało do mnie w 100 procentach. Fabuła, bohaterowie, świat jaki stworzył autor. Miałem przeczucie, że będzie dobra, ale ona jest wspaniała.
Od pierwszych rozdziałów wiele się dzieje. Na naszych bohaterów w każdym momencie coś czeka. Tych zdarzeń nigdy nie można wyjaśnić w sposób logiczny. Istnieje tylko jedno wytłumaczenie- magia.
Mam wrażenie, że głównym przesłaniem tej pozycji jest: Jeżeli zawiążesz z kimś umowę, licz się z tym, że dług będziesz musiał spłacić. Nie uciekniesz przed tym.
Nie ma co się długo rozwodzić, po prostu przeczytajcie to. Nie zawiedziecie się. Przynajmniej moim zdaniem. Ja z chęcią sięgnę po inne książki autorstwa Zafóna. Mam nadzieję, że będą równie dobre, a może nawet lepsze. Chociaż nie wiem czy to jest możliwe.
A recenzja ,,Parchu" pojawi (w końcu) w poniedziałek.